zrobiło się
siedzę i analizuję
wypisy, wyniki, rokowania
przesunięta rehabilitacja, która pobudziła rozwój komórek rakowych
(o których wówczas jeszcze nikt nie myślał)
zabójcza chemia
przerzuty, nacieki
i mój śmiesznie optymistyczny, systematycznie rozpisany plan leczenia
zaangażowany sławny profesor
nadzieja do ostatniej minuty
wszystko gówno warte
Tata nie odbierze już telefonu
nie pogra ze mną w brydża
nie przygotuje kortów na wiosnę
nie skrytykuje słabego zagrania
staram się jakoś trzymać
pomóc mi mają różowe pigułki
i sporo obowiązków
owszem, zabierają czas
ale nie zmniejszają smutki i poczucia winy
skulić się i płakać, płakać, płakać - tyle teraz chcę
Bardzo współczuję. 9 lipca straciłam swojego ukochanego partnera. Nieoperowalny rak trzustki. Od diagnozy do śmierci 30 dni. Nie dał nam szansy powalczyć...
OdpowiedzUsuńnie wiem co napisać... Przytulam Cię mocno
Usuńtak, sa takie sytuacje w zyciu kazdego z nas, ze tylko plakac, plakac, plakac...
OdpowiedzUsuńchyba kazdy z nas musi przez to przejsc
duzo sily zycze i wspieram myslami
A
Bardzo współczuję i życzę dużo siły. Myślę, że zrobiłaś wszystko co dało się zrobić w tych okolicznościach.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie. Ale to osobny temat :)
UsuńPrzytulam mocno
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń