piątek, 30 września 2016

cicho, pusto, ciemno

zrobiło się
siedzę i analizuję
wypisy, wyniki, rokowania
przesunięta rehabilitacja, która pobudziła rozwój komórek rakowych
(o których wówczas jeszcze nikt nie myślał)
zabójcza chemia
przerzuty, nacieki
i mój śmiesznie optymistyczny, systematycznie rozpisany plan leczenia
zaangażowany sławny profesor
nadzieja do ostatniej minuty

wszystko gówno warte
Tata nie odbierze już telefonu
nie pogra ze mną w brydża
nie przygotuje kortów na wiosnę
nie skrytykuje słabego zagrania

staram się jakoś trzymać
pomóc mi mają różowe pigułki
i sporo obowiązków
owszem, zabierają czas
ale nie zmniejszają smutki i poczucia winy

skulić się i płakać, płakać, płakać - tyle teraz chcę


7 komentarzy:

  1. Bardzo współczuję. 9 lipca straciłam swojego ukochanego partnera. Nieoperowalny rak trzustki. Od diagnozy do śmierci 30 dni. Nie dał nam szansy powalczyć...

    OdpowiedzUsuń
  2. tak, sa takie sytuacje w zyciu kazdego z nas, ze tylko plakac, plakac, plakac...
    chyba kazdy z nas musi przez to przejsc
    duzo sily zycze i wspieram myslami
    A

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo współczuję i życzę dużo siły. Myślę, że zrobiłaś wszystko co dało się zrobić w tych okolicznościach.

    OdpowiedzUsuń